Magia van Buurena - relacja ze spotkania
Kliknij by powiększyć

Mamy dla Was miłą niespodziankę, otóż jedna z użytkowniczek wygrała w konkursie Armin Only DVD i miała zaszczyt spotkać osobiście, oraz zamienić kilka słów z Arminem van Buurenem podczas próby. Z całego wydarzenia przysłała nam sprawozdanie. Składamy pokłony!

Po około 11 godzinnej nocnej podróży pociągiem z gorączką i katarem, położyłam się na chwilkę na kwaterze, ale emocje związane z tym, że za parę godzin spełni się moje największe marzenie i spotkam się z człowiekiem, którego podziwiam, za to kim jest i co robi, nie dawały mi w ogóle zasnąć. Mieliśmy z Marcinem (czyli drugim laureatem nagrody głównej) pojawić się w Habanie w godzinach konferencji prasowej, ale do 12:00 nie było żadnej informacji, więc postanowiłam pozwiedzać trochę Poznań. Około 14:00 zadzwoniła jedna z organizatorek, iż mamy stawić się między 15:00 a 17:00 w Arenie, gdzie Armin ma próbę przed występem i wtedy znajdzie dla nas chwilkę czasu. Od razu po tej wiadomości udałam się do hotelu Trawiński, żeby się przygotować.
Marcin czekał pod hotelem skąd pojechaliśmy taksówką pod Arenę. Organizatorka wyszła po nas i wprowadziła nas do hali. Zamarliśmy! To dopiero próba, a już robiła niesamowite wrażenie. Armin sprawdzał sprzęt, obok stały wokalistki: Jennifer Rene, Susana, Audrey i ku mojemu zaskoczeniu i to bardzo pozytywnemu Elles! (nikomu nie muszę tłumaczyć, że ją uwielbiam – wystarczy spojrzeć na mój nick) „Cudownie!”- pomyślałam!. Eller grał na gitarze. Po chwili pojawiła się również dziewczyna Armina, Erika. Manager spacerował po hali. Siedliśmy z Marcinem na krzesełkach prawie na przeciwko sceny i nie byliśmy w stanie się ruszyć z wrażenia. Organizatorka trochę nas zmartwiła, ponieważ okazało się, że Armin chce pociągnąć próbę do 17:30 i potem może znajdzie dla nas czas. Marcin zapytał, czy skoro już jesteśmy, to nie możemy posiedzieć do końca próby, jeśli to nie przeszkadza nikomu. Byliśmy w siódmym niebie, kiedy okazało się że możemy zostać. Każde z nas dzwoniło do swoich znajomych czy rodziny: „Wow jesteśmy na próbie Armina!!!”.
Nie da się po prostu opisać tego, jak czuliśmy się wyróżnieni, mogąc obserwować te przygotowania. Nie spuszczaliśmy oczu nawet na sekundę ze sceny. Już z daleka widać było, że Armin to niesamowity człowiek. Z jednej strony perfekcjonista traktujący bardzo poważnie swoją pracę, z drugiej zaś zupełnie wyluzowany, komunikatywny i zabawny młody facet, który czerpie niesamowitą radość z tego co robi. Śmiał się, żartował, rozmawiał z ludźmi, jednocześnie ciężko pracując – a wszystko po to, żeby wieczorem zadowolić swoich fanów.
Po chwili rozpoczęła się próba wokali. Dziewczyny śpiewały acapella. Najpierw utwór Jeniffer, którego się nie spodziewaliśmy, tj.”Wasted” oraz „Fine Without You”. Marcin zażartował, że niestety, ale nie będziemy mieć już niespodzianki na występie. Potem śpiewała Susana „If You Should Go”, a na koniec Audrey – całkiem ładnie „Big Sky” (doszłam do wniosku, że Audrey po prostu zjada trema, dlatego nie wychodzi jej to tak czysto w czasie imprezy). Usłyszeliśmy również Intro przygotowane specjalnie dla Polaków. Zatkało nas, kiedy nagle w całej hali rozległ się głos: „ARMIN ONLY – POLAND!!!”. Oboje nie mogliśmy uwierzyć, że jesteśmy w tym miejscu. Zrobiliśmy sobie parę fotek, a potem nagle zorientowałam się, że jakaś osoba na scenie zaczęła do nas machać. Wydukałam nerwowo do Marcina, że jesteśmy proszeni. Wstaliśmy z krzeseł zabierając ze sobą nasze rzeczy i udaliśmy się na scenę. Ledwo udało się dotrzeć po schodach na górę, jak sam Armin energicznym krokiem podszedł i bardzo serdecznie się z nami przywitał. Czas stanął w miejscu. Zapytał się o nasze imiona i nasze nastroje. Powiedziałam mu, że to niesamowity zaszczyt dla nas, że możemy go mieć przez 9 godzin dla siebie. Uśmiechał się z niedowierzaniem i odparł „O yeah? Really?”. Zapytał nas, czy podoba nam się to co właśnie przygotowują. Natychmiast potwierdziłam, że bardzo nam się podoba i że jest wręcz cudownie. Ucieszył się. Potem zaproponował żebyśmy zrobili sobie z nim zdjęcie. Objął nas po przyjacielsku. Nie umiem opisać jak wtedy się czułam.. szczęśliwa? Nie to za słabe słowo… Od niego bije jakaś niesamowicie pozytywna energia. Niestety pozwolono nam zrobić sobie tylko jedną fotkę, ale i tak było cudownie. Potem poprosiliśmy go o autografy. Byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam znaleźć markera w swojej torebce i bałam się, że będzie po podpisach, ale Armin był tak miły, że poczekał. W tym czasie Marcin powiedział mu, że po prostu kocha jego muzykę – totalny szok – Armin zaczął podskakiwać z radości. Zaraz potem podpisał moje CD, nie tylko autografem – również kilkoma słowami od siebie, podobnie mój odtwarzacz mp3. Byłam tak wzruszona, że nie mogłam opanować swoich emocji i po prostu go uściskałam, mówiąc jak bardzo mu dziękuję. Marcinowi podpisał flagę i koszulkę, a potem zawołali go, by podpisał resztę CD dla VIP-ów, a my musieliśmy iść… Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyliśmy mu nawet zadać ani jednego pytania, ani pożyczyć udanego występu, ale na pewno nie zapomnimy tych kilku minut do końca życia. To było spełnienie moich marzeń, Marcina zresztą też. W ogóle zapomniałam, że jestem chora i stwierdziłam że nawet nie muszę iść na tą imprezę, bo to był szczyt radości, poznać Księcia Trancu osobiście. Okazało się jednak, że bawić się razem z nim było jeszcze cudowniej.
Teraz, gdy patrzę na nasze wspólne zdjęcie, nie mogę nadal uwierzyć, że to wszystko prawda. Zawsze wyobrażałam sobie Armina jako bardzo miłego człowieka, bo takie sprawiał wrażenie na wywiadach, czy imprezach. Ale to jaki jest, przeszło moje najśmielsze oczekiwania i chociaż spotkanie trwało bardzo krótko, to jednak mogliśmy się przekonać, że nie jest jednym z tych „wielkich” gwiazdorów, którzy uważają siebie za bogów, tylko jest bardzo otwartym, niesamowicie skromnym i sympatycznym człowiekiem.

Monika (ellesxy)

Moniko dziękujemy za tak piękne sprawozdanie.